środa, 23 kwietnia 2014

Zakochana


Mieliście kiedyś tak, że wydawało Wam się, że dwa kolory do siebie nie pasują, a dopiero po głębszym zastanowieniu się doszliście do wniosku, że jednak może wyjść z nich coś fajnego? Ja tak właśnie miałam z cytrynowym kwarcem i fuksją. Z wielką niepewnością łączyłam ze sobą te kolory, jednak z upływem czasu zaczęłam się coraz bardziej do nich przekonywać, aż w końcu się zakochałam :D Nie byłam jednak do końca pewna, jaki będzie efekt końcowy, bo z kwarcu cytrynowego korzystałam po raz pierwszy i nie wiedziałam, jak zachowywać będzie się po wypaleniu.


Z połączenia tych kolorków powstała sukienka dla wróżki :)


Wróżka prezentuje się ulotnie i romantycznie, dlatego nazwałam ją Zakochaną :) 


Dół twórczy jak przyszedł, tak szybko (na szczęście) minął. Zdecydowanie najlepszym sposobem na niego jest całkowicie spontaniczne, "z potrzeby serca" tworzenie :)

wtorek, 22 kwietnia 2014

Co się kryje w mojej szafce?


Do tej pory było to wielką tajemnicą. Wielu z Was pytało mnie, jakich to magicznych narzędzi używam, gdzie i jak przechowuję wszystkie manatki. Dziś uchylę rąbka tajemnicy :) 


Wszystko mieści się w tej oto szafce. Niestety własnej pracowni nie posiadam (a bardzo mi się marzy!), dlatego staram się jak najlepiej wykorzystać tę małą powierzchnię, chowając wszystko do pudełek - organizerów. Uprzedzając pytania, pudełka z szufladkami są z Biedronki :D Pojawiają się w ofercie kilka razy w roku, kosztują koło 20zł. 
Szafka ta jest jedyną, w której porządek, jaki widzicie na zdjęciu, jest okrągluśki rok. Co się dzieje w innych (zwłaszcza w tych z ciuchami) to chwalić się nie będę :P 

Jesteście ciekawi, co kryją te pudełeczka ? :) 
Opowiem więc Wam, co znajduje się w każdym z nich.. Przygotujcie się jednak na dużą ilość zdjęć i jeszcze większą ilość tekstu :P

No to zaczynamy :)



Pierwsza szufladka: wszelkiego rodzaju narzędzia i rzeczy przydatne w montowaniu metalowych elementów. Kombinerki - na pewno są w każdym domu, ja swoje ukradłam tacie :D Bocianki i hmm.. nie wiem, jak się nazywają, ale przyjmijmy roboczo, że szczypce. Oba kupiłam wieeele lat temu (kiedy jeszcze robiłam biżuterię z malutkich koralików) na allegro. Kosztowały z 10zł, także taniocha, a już wiele lat służy :) Zapalniczka do przypalania wstążeczek. Kleje Pattex i Kropelka - zdecydowanie odradzam używania ich do przyklejania sztyftów, haczyków, krawatek itd., bo po prostu nie będą się dobrze trzymać. Ja korzystam z nich do wklejania wstążek w bazy (zacisk dobrze trzyma, ale zawsze to jakieś dodatkowe zabezpieczenie) czy do podklejania końcówek sznurka, jeżeli nie da rady przytopić go za pomocą zapalniczki. Wielu twórców poleca kleje dwuskładnikowe, ja jednak znalazłam swój ideał :) I to całkowicie przypadkiem! Bostik All Purpose. Kupiłam go z zamysłem podklejenia ekoskórki do wisiora soutache. Z ciekawości sprawdziłam, jak będzie trzymać się modeliny krawatka posmarowana tym klejem. Efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. W ogóle nie mogłam jej odkleić! Tak się trzymało :D Na stronie producenta piszą, iż wykonana próba połączenia modeliny ze stalą ocynkowaną (bez odtłuszczenia i matowienia) nie pozwoliła oderwać elementów od siebie. Także jest to naprawdę mocny klej.
Jak dla mnie same plusy: bezbarwny, wodoodporny, nie wysycha (w opakowaniu :P ), elastyczny po wyschnięciu, dzięki czemu można usunąć jego nadmiar za pomocą skalpela. Trochę tylko śmierdzi, ale to da się przeżyć. Gorąco polecam!
W szufladce trzymam również zapasowe długie szpilki. A to czerwone cuś to element  z maszynki do makaronu, służący do robienia zygzaków :)


Druga szufladka: Tutaj nic odkrywczego nie ma, same woreczki strunowe :P


Trzecia szufladka: Jedna z moich ulubionych :) Mieszczą się tu wstążeczki różnej maści, a także zawieszki do telefonów, z którymi w niedalekiej przyszłości zamierzam zrobić coś fajnego.

Poza tym, w tej części szafki znajdują się jeszcze:



Brokaty, duuuuuuużoooo brokatów. Prawie 200 woreczków i 20 fiolek. I nie wydałam na nie ani grosza :D Na facebooku znalazłam grupę, gdzie można się wymieniać różnymi rzeczami. Poszukajcie takich w Waszych miastach, bo na prawdziwe skarby można trafić :) Ja już stałam się właścicielką kilku. W słoiczku zaś, znajdują się mikrokuleczki w różnych kolorach i rozmiarach. 

Nie zrobiłam zdjęcia, ale na górnej półce znajduje się również szpula z łańcuszkiem, organizerek z cyrkoniami i dwa woreczki ze sztucznym cukrem (drobno i gruboziarnisty). Kupiłam w Sklepiku dla Was, bo w głowie pojawił mi się pewien pomysł na jego wykorzystanie. Powiem Wam, że jest super. Jest go tak dużo, że jeden woreczek do końca życia mi starczy :D


Druga półka. Kłapouchy i żabcia - moi mali pomocnicy :D


Kredki moje najukochańsze Koh-I-Noor. Każdą złotówkę odkładałam na nie. Kupowałam je na sztuki w Empiku i tak w kilka miesięcy uzbierałam cały zestaw. Łatwiej wygrzebać złotówkę z portfela niż 100 za jednym razem :) No i stare, dobre bambino. Pamiętam jeszcze te czasy, gdy pudełeczko z dziesięcioma kredkami kosztowało 0,99zł. Teraz to prawie 6zł :(
Powiem Wam jednak, że nadają się do cieniowania modeliny równie dobrze jak suche pastele.



Koraliki różnej maści. Poukładałam je kolorystycznie, bo tak łatwiej się odnaleźć. 99% z nich są szklane, innych nie używam, bo kojarzą mi się za bardzo z tandetą :P W drugiej szufladce znajdują się także minerały i muszelki kauri. 


Pudełka z elementami w kolorze srebra i starego złota.
Na tej półce znajdują się jeszcze pudełeczka z brokatem i mikrokulkami oraz szkicowniki i książka z anatomią człowieka dla rysowników - bardzo przydatna rzecz. Za Kłapouchym schował się jeszcze liquid i werniks.

No i na koniec - moja ulubiona półka :D 
Myślę, że dobrze wiecie, co kryją te pudełeczka...

Tak, tak, to modelina :3


Pudełko zapasowych kolorów


I mniejsze skrawki. Kiedy potrzebuję jakiegoś koloru, najpierw zaglądam tutaj


Jestem bardzo oszczędną osobą i nowe materiały kupuję tylko wtedy, jeżeli zauważam już znaczne braki w asortymencie. Jeżeli chodzi o modelinę, to zapasy uzupełniam dwa razy do roku, ale wtedy już mam odłożone uzbierane przez 6 miesięcy pieniądze i szaleję na całego :D Ostatnio robiłam większe zakupy, bo w Sklepiku pojawiło się Premo w bardzo korzystnej cenie, a że dystrybutor ma je niedługo wycofywać, to wzięłam kilkanaście kostek. 

Chciałabym pokazać Wam jeszcze, jak wygląda moje stanowisko pracy. Cały sprzęt rozkładam na dużym stole w pokoju, bo tu lepi mi się najwygodniej.


To, na czym lepię, to najzwyklejszy na świecie kafelek. Jego plusem jest to, że można na nim od razu wypalać i nie martwić się tym, że przekładając pracę na blaszkę, coś jej się stanie. 
Dziwne coś w prawym dolnym rogu, to maszynka do makaronu. Również nie wydałam na nią ani grosza i pochodzi z wymiany :) Naprawdę szkoda wydawać pieniędzy na nową, która wcale tania nie jest, albo na "oryginalną maszynkę FIMO/ Premo" (która NICZYM się nie różni, a kosztuje 2-3x tyle co zwykła), skoro można przygarnąć używaną. Wystarczy ją tylko porządnie wyczyścić, naoliwić i śmiga jak nowa :) Poza tym jeszcze miska z wodą i płynem i papier ręcznikowy. Polecam ten z Netto, bo się tak nie pyli :D 
A, zapomniałabym wspomnieć o narzędziach. Nie zrobiłam zdjęcia w przybliżeniu, ale w sumie tu też nie ma nic odkrywczego. Ot zwykły skalpel z ostrzami, narzędzia z kulkami różnych rozmiarów, 3 z gumkami i pędzelki. Powiem Wam jednak, że korzystam z nich jedynie do wygładzania krawędzi czy stapiania ze sobą dwóch fragmentów modeliny :D Bardzo przydatne są także wykałaczki czy szpilki. 

Skrzynka i pojemniczek na narzędzia, które widzicie na zdjęciach ozdobiłam metodą decoupage. Bardzo spodobał mi się ten serduszkowy motyw :) 


No, w sumie to by było na tyle :) Miło było mi gościć Was w moich skromnych progach :)
Jeżeli macie jakieś pytania, odsyłam do zakładki na górze strony.

Miłego popołudnia Wam życzę. Ja, korzystając jeszcze z wolnego, wracam do lepienia.
Buziaki :*

niedziela, 20 kwietnia 2014

Wesołych Świąt!



Moi Drodzy
Życzę Wam, by Święta Wielkiej Nocy wniosły do Waszych serc wiarę, nadzieję i miłość.
Aby w Waszych domach i rodzinach zagościły radość, pokój oraz wzajemna życzliwość.
A także wiele szczęścia i uśmiechu, mokrego Dyngusa i pomyślności na każdy dzień.
Wesołych Świąt! 



czwartek, 17 kwietnia 2014

Ognistowłosa :)


Witajcie Kochani :)

Na wstępie chciałabym Wam podziękować za tak wiele motywujących słów pod ostatnim postem. Czytając je, szczerze się wzruszyłam. To takie cudowne uczucie wiedzieć, że to, co się robi ma sens..
Macie też rację, jestem zdecydowanie zbyt krytyczna wobec siebie, a perfekcjonizm bywa zgubny. Postaram się poprawić i nie wyszukiwać tysiąca "nieudanych" drobiazgów w moich pracach :P

Pewnie zauważyliście, że na blogu zaszło wiele zmian. Począwszy od starego - nowego logo, a skończywszy na całym wyglądzie. To wszystko za sprawą Ani (klik), której z całego serca dziękuję :* Nie wiem, jak Wam, ale mi bardzo się podoba! Jest klasycznie, a zarazem "uroczo", za sprawą pastelowego fioletu (jeee, w końcu pozbyłam się tego cukierkowego różu :D ). Postanowiłam również połączyć bloggera z kontem na Google plus (klik). Nie za bardzo jeszcze wiem, co i jak tam działa, ale z czasem pewnie zgłębię tę tajemną wiedzę. Zachęcam Was również do dodawania mnie do kręgów, byście byli na bieżąco z pojawiającymi się tam nowościami.

Dzisiaj chciałabym pokazać Wam dziewczynkę, którą wykonałam dla P. Joasi. Z jej powstaniem wiąże się zabawna historia. Kiedy P. Joasia napisała do mnie, czy nie zechciałabym wykonać dla niej panienki w czarno - złotej sukience, doznałam niemałego zaskoczenia, ponieważ właśnie kończyłam takową robić. To się nazywa intuicja :D
Tak z ciekawostek, linie na moich dłoniach tworzą znak "M", oraz posiadam dobrze zarysowaną linię intuicji, co wg. chorologii oznacza, że mogłabym być medium. Coś w tym jest! :D


P. Joasi zamarzyło się również, by owa panienka posiadała ognistorude włosy. Nie wiem, jak Wam, ale mi przypomina ona trochę Syrenkę Arielkę :) 

Przez Święta, poza odpoczynkiem i spędzeniem czasu z rodziną, zamierzam stworzyć trochę nowości, także wypatrujcie ich pod koniec następnego tygodnia. Tymczasem zmykam robić porządki świąteczne, bo tyle się u mnie ostatnio działo, że dookoła mnie panuje istny chaos. Aż wstyd mieć taki bałagan, jaki się u mnie wytworzył :D

Pozdrawiam Was cieplutko!

niedziela, 6 kwietnia 2014

Natchnione miłością


Kiedy byłam w szkole podstawowej, każda dziewczyna (a czasem się zdarzało, że i chłopak) posiadała pewien zeszyt. Zwał on się zeszytem dobrych myśli, lub po prostu, złotymi myślami. Jedna z nauczycielek, którą poprosiłam o wpisanie się do niego, napisała mi takie słowa:

"Kwiat Szczęścia najpiękniej rozkwita, gdy opromienia go światło Miłości."

Choć minęło od tego czasu ok. 13 lat, a zeszyt przepadł, ten cytat dalej jest w mej pamięci.
Te słowa są takie oczywiste, a jednak bardzo często zapominamy o tym, że to właśnie od Miłości wszystko się zaczyna..

Pół roku temu napisała do mnie pewna sympatyczna Kobietka z prośbą, czy nie chciałabym wykonać dla niej wróżki. Motywem przewodnim miała być właśnie Miłość. Gdy rozmyślałam nad tym, jak ukazać ją za pomocą masy plastycznej, w mej wyobraźni ukazywały się obrazy ulotne, delikatne, owiane tajemniczością. Wiedziałam już wtedy, że przybierze ona skrzydła motyla, a odziana będzie w zwiewne szaty.
Projekt ten niestety bardzo mi się przeciągnął. Zaległe sprawy, przerwa w tworzeniu. Kiedy już się za nią zabrałam, w pośpiechu, nieukrywając,ustawiłam za wysoką temperaturę podczas wypalania. Mym oczom ukazała się zwęglona wróżka. Podłamałam się wtedy bardzo, bo nie lubię zawodzić drugiego człowieka.. Kilka dni temu zabrałam się za nią ponownie. Pierwszy raz od długiego czasu znów zaczęły mnie nachodzić myśli, że jestem beznadziejna i nie jestem w stanie stworzyć tego, co zaprojektowałam na papierze, a figurki tworzę na bardzo nierównym poziomie. Oczywiście dostałam (konstruktywny) ochrzan od mojego Jakuba, ale wiadomo, że baba i tak swoje.
Eksperyment z liquidem również nie wyszedł po mojej myśli i popadłam w czarną rozpacz. Z wielką niepewnością pokazałam wróżkę Iwonce i całemu światu i czekałam, co się wydarzy.. Byłam pewna, że czeka mnie powtórne realizowanie projektu, nawet zaczęłam szkicować go od nowa, jednak kiedy przeczytałam, że przyszła właścicielka zakochała się w niej, kamień spadł mi z serca. Pozostali czytelnicy również miło na nią zareagowali, więc nie wiem.. Może zbyt krytycznie podchodzę do tego co robię ? Może nie jest aż takim istotnym, że na skrzydłach nie widać pięknego efektu ombree, a głowa wygląda, jakby wyrastała z ramienia ? Mam straszny mętlik w głowie...

Wiem jednak, że kocham to, co robię i nie zamierzam z tego rezygnować. Mam nadzieję, że ta miłość doleci i do Was :)

Iwonko, Tobie jeszcze raz dziękuję za tak twórcze zamówienie i za te pokłady cierpliwości i zaufania. Oby ta wróżka stała się Twoim miłosnym talizmanem i przypominała o tym, że te wyjątkowe uczucie jest w sercu każdego człowieka :) 

A Was Kochani proszę o to, byście nie bali się wyrażać swoich szczerych opinii. Naprawdę się nie obrażę, jak będziecie mi wskazywać to, co warto byłoby poprawić, nad czym pracować :)